Rokicki: Dinozaury żyją i mają się nieźle!
Kapitan Robert Rokicki odpowiedział na pytania po wygranym meczu z Energią Kozienice w 23. kolejce Decathlon V Ligi.
Gratuluję zasłużonej wygranej w Kozienicach. Wydawało się, że czeka nas wyrównane spotkanie, ale dziś to wy rządziliście na boisku. Co dzisiaj było waszą najmocniejszą stroną?
Narzuciliśmy swoje warunki, pomogła szybko strzelona bramka. Generalnie niemal cała pierwsza połowa była pod naszą kontrolą. Po zmianie stron gospodarze, po kilku zmianach, zaczęli grać lepiej, my mieliśmy problem z przeorganizowaniem się na boisku, ale i tak powinniśmy zamknąć mecz kolejnymi bramkami. Zasłużona wygrana. Wiadomo, że tych elementów składających się na wynik meczu jest dużo. Jesteśmy zawsze dobrze przygotowani do każdego kolejnego meczu, ale na boisku różne rzeczy mogą się dziać i musimy umieć odpowiednio reagować. Szczególnie, że motywacja na mecze z nami i chęć ogrania "Józy" wzrasta z każdą rozegraną kolejką. Kozienice zmieniały sposób gry czy ustawienie i miały niezłe momenty, ale nie byłem tym zaskoczony. Natomiast jeśli chodzi o naszą najmocniejszą stronę w Kozienicach były to postawa w defensywie i charakter, nieustępliwość i kolektyw.
Kolejny mecz, ponownie hitowe starcie z zespołem ze ścisłej czołówki, już w środę. Jak przygotować się do meczu w tak krótkim czasie? Lubicie grać do trzy dni?
Zapowiada się wspaniale - nie ma nic lepszego niż mecze o taką stawkę. Z przygotowaniem też nie będzie najmniejszego problemu, trochę regeneracji, pobudzenia czy ćwiczeń mocno piłkarskich. Treningi między meczami w tak krótkim odstępie czasowym są bardzo przez nas lubiane, podobnie jak gra o punkty co 3 dni.
Wraz z zespołem sprawiłeś sobie świetny prezent na niedawne 40. urodziny. Niewielu graczy w tym wieku stanowi o sile swojego zespołu, omijają ciebie kontuzje, a niedługo możesz świętować już czwarty awans z Józefovią. Zdradź nam swój sekret piłkarskiej długowieczności!
Dinozaury żyją i mają się nieźle! Faktycznie ze zdrowiem, odpukać, nie miałem większych problemów. Oczywiście kilkukrotnie trzeba było zacisnąć zęby i grać z kontuzją, ale charakter nie pozwalał odpuścić. W tym wszystkim najważniejsza jest jednak pasja. Od małego uwielbiałem aktywność fizyczną, lubię się mocno zmęczyć. Co do gry w "Józie" to także zasługa trenerów i kolegów z szatni, że czuję się potrzebny i doceniany. Oni są świadomi, że czasem trenuję w swoim trybie, ale wiedzą też, że kiedy trzeba to dam z siebie maksa. Dzięki Panowie! I na koniec, co nie znaczy, że nie jest to sprawa najważniejsza, chciałbym podziękować mojej żonie Karolinie i synowi Antkowi. Za wytrwałość i wyrozumiałość dzięki, którym mogę jeszcze wspierać "Józę" na boisku i poza nim. Wiem też, że mimo wielu niedogodności zawsze mi kibicują i trzymają za mnie kciuki. Dziękuję im za to z całego serca!
WSPIERAJĄ NAS: