Ognicha: zawsze miałem ciąg na bramkę
Strzelec bramki Ignacy Ognicha odpowiedział na pytania po wygranym meczu z Madziar Nieporęt w 24. kolejce Football Masters Ligi Okręgowej.
Jak oceniasz przebieg waszego meczu z Madziarem Nieporęt? Wasza gra nieco lepiej wyglądała w pierwszej połowie. Jaki był wasz plan na to spotkanie?
Założenia od początku były takie żebyśmy to my przejęli grę, zdominowali rywala i tworzyli sytuację. W przerwie trener nam mówił, że słabo gramy ale przynajmniej strzelamy bramki. Mieliśmy udowodnić, że jesteśmy lepsi. Niestety, było na odwrót - nie strzelaliśmy bramek i jeszcze gorzej zagraliśmy. W drugiej połowie pozwoliliśmy przeciwnikowi na więcej.
Za to ty więcej trafiasz po przerwie, tyle że zimowej. Dziś strzeliłeś już piątą bramkę w tym sezonie, czwartą w rundzie jesiennej. Wywalczyłeś także rzut karny. Jak wyglądało to z twojej perspektywy?
Z tego co pamiętam to mieliśmy rzut wolny albo rożny. Piłka wyszła na aut, a ja zostałem pod polem karnym przeciwnika. Nie wracałem się, bo myślałem, że jeszcze coś zdołam ugrać. Piłka trafiła do Beto, który chciał zagrać do Tobiasza [Filochowskiego], ale on nie ruszył do piłki, więc postanowiłem, że ja do niej dobiegnę. Można powiedzieć, że „kątem ucha” usłyszałem krzyk bramkarza, że to jego piłka. Wszedłem przed niego, zasłoniłem piłkę i wywalczyłem rzut karny. Zawsze miałem ciąg na bramkę. Za jeszcze większego małolata grałem na ataku i zostało mi to we krwi.
W weekend kontynuujecie serię meczów z rywalami walczącymi o utrzymanie.
Myślę, że mecz z Madziarem to był taki sprawdzian, który pokazuje, że to jeszcze nie czas na cieszenie się z tego co mamy, tylko najwyższa pora by wziąć sprawy w swoje ręce i wyeliminować wszystkie mankamenty. Ostatnie mecze rozgrywamy z zespołami z dołu tabeli, ale one, podobnie jak najbliższy rywal KS Wesoła, naprawdę potrafią uprzykrzać życie rywalom i nieraz zaskoczyć.
WSPIERAJĄ NAS: