Jaworzanka 1964 Jawor
Jaworzanka 1964 Jawor Gospodarze
0 : 7
0 2P 4
0 1P 3
Czarni Rokiki
Czarni Rokiki Goście

Bramki

Jaworzanka 1964 Jawor
Jaworzanka 1964 Jawor
Jawor
90'
Widzów:
Czarni Rokiki
Czarni Rokiki

Kary

Brak kar

Skład wyjściowy

Jaworzanka 1964 Jawor
Jaworzanka 1964 Jawor
Brak danych
Czarni Rokiki
Czarni Rokiki


Skład rezerwowy

Jaworzanka 1964 Jawor
Jaworzanka 1964 Jawor
Brak dodanych rezerwowych
Czarni Rokiki
Czarni Rokiki
Numer Imię i nazwisko
15
Natan Sieroń
roster.substituted.change 20'
12
Krystian Dydyk
4
Kamil Ćwieczkowski
roster.substituted.change 70'

Sztab szkoleniowy

Jaworzanka 1964 Jawor
Jaworzanka 1964 Jawor
Brak zawodników
Czarni Rokiki
Czarni Rokiki
Imię i nazwisko
Janusz Cygan Trener

Relacja z meczu

Autor:

Wojtek Nowak

Utworzono:

04.08.2014

Niewiele po godzinie 9, większość zawodników stawiła się pod klubową szatnią, większość ponieważ jedna z gwiazd kazała na siebie czekać, ale na szczęście niedługo i Czarni wyruszyli w podróż, po drodze zganiając dwóch autostopowiczów, którymi okazali się być nie zastąpiony trener oraz prawdopodobnie najlepszy transfer wszech czasów, czyli Aleksander Bernat.
Po dojechaniu na miejsce Czarni udali się do szatni i tam wysłuchali zaledwie "kilku" uwag/wskazówek dotyczących zachowań na boisku. Po tym jakże wzruszającym wykładzie zawodnicy odziali się czarne spodenki i koszulki oraz białe getry i wyszli na przedmeczowy rozruch. Po dziesięciu minutach konsekwentnego rozciągania i rozbiegania, kolejnych 2 minut bezcennych uwag trenera i 5 sekundach motywującego okrzyku Czarni w końcu wyszli na murawę.

Gdy arbiter sprawdził gotowość obu bramkarzy, dmuchnął w gwizdek i zaczęło się... zaczęło się od odważnego pressingu gości, który zmusił przeciwników do chaotycznego wybijania gdzie popadnie. Na nieszczęście gospodarzy jedno z takich wybić zaowocowało rzutem rożnym, które świetnie egzekwuje Dawid Kozubski. I tym razem Guz popisał się i dośrodkował idealnie na stopę/kostkę/piszczel Pachury i po zaledwie kilku minutach gry Czarni już prowadzili. Ta bramka wniosła do gry Kuźni jeszcze więcej nerwowości z przodu jak i z tyłu co spowodowało fale szybkich ataków Czarnych. Po kilku groźnych kontrach, które kończyły się szczęśliwie dla bramkarza Jawora, nadszedł czas na ukaranie gospodarzy za ich niefrasobliwość. Piłkę odebraną z tyłu dostaje Bernat, który w stylu pewnego piekielnie szybkiego lewonożnego obrońcy pognał prawą flanka pod końcową linie i wycofał futbolówkę na 7 metr do... nikogo innego jak do Pachury, który oszukał bramkarza swym chytrym wzrokiem i posłał piłkę do siatki.
Po kolejnych nieudanych akcjach Jawora z przodu, zrezygnowani cofnęli się do obrony co zaowocowało kolejnymi stałymi fragmentami. Jeden z nich skończył się jednak nieprzyjemnym wypadkiem, w którym ucierpiał niedawny debiutant w I drużynie seniorów - Bernat oraz uniwersalny zawodnik, mogący zagrać na chyba każdej pozycji, czyli - Janiec.Obaj, myślący tylko o zdobyciu gola nie zauważyli ,że biegną prosto na siebie i i zderzyli się (mało powiedziane) głowami. Alek opuścił boisko z rozciętym łukiem brwiowym i został opatrzony przez coacha, który ma wiele nieodkrytych talentów (tym razem objawił się jako rutynowany chirurg), a później odwieziony do szpitala na szycie, natomiast Kacper z bólem głowy kontynuował grę. W tym momencie chciałbym w imieniu całej redakcji życzyć szybkiego gojenia i powrotu do gry zawodnikowi z nr 7. Po opanowaniu całej sytuacji trener Rokitek powrócił za stery i zarządził zmianę: w miejsce Bernata wszedł Sieroń. Niedługo po tym, kolejny stały fragment zakończył się bramką dla gości. Na krótki słupek wbiegł Janiec i uderzył nie do obrony wcześniej poszkodowana częścią ciała, czyli głową.
Do przerwy trochę więcej pracy miał blok defensywny gości, jednak Kuźnia nie miała planu jak zdobyć gola. Przed przerwą po raz trzeci chciał ukłuć Michał, jednak nie udało mu się dopiąć celu.

Po 45 minutach gry, sędzia zaprasza obie drużyny na odpoczynek. 15 minut później zawodnicy wracają na murawę, udzielając sobie ostatnich wskazówek.

Nie bacząc na wynik Jawor nie zmienił swojej gry, i Czarni stwarzali kolejne groźne sytuacje.Prostopadłe piłki podawane przez nie zastąpionych środkowych pomocników penetrowały obronę Kuźni i stwarzały okazje na zdobycie bramki kolejnym zawodnikom gości. Za każdym razem niedościgniony Pachura urywał się obrońcą gospodarzy, ale jego nieskończona hojność skończyła się spalonym, gdy chciał oddać zdobycie bramki Jańcowi. Jednak chwilę później w podobnie zachował się Podziewski, ale tym razem nie było już spalonego i popularny Jąk ustrzelił dublet trafiając na pusta bramkę. Chodziły głosy że ta dyspozycja jest spowodowana wcześniejszym uderzeniem w głowę, ale wszyscy wiemy ,że to dzięki jego nieograniczonemu potencjałowi. Po okresie walki w środku pola, dryblingiem w bocznym sektorze boiska popisał się Pachura, który ograł nie zliczoną liczbę przeciwników i dośrodkował do wbiegającego kapitana, który uderzył ponad rękoma interweniującego bramkarza.
Piąta bramka wniosła w szeregi Czarnych rozluźnienie, które dostrzegli zawodnicy Kuźni. Wzmożone ataki przyniosły wiele nieudanych interwencji obrońców gości, groźne uderzenia z rzutów wolnych ,a także wątpliwy rzut karny. Wszyscy jednak wiedzą, że bramkarze Czarnych maja niewiarygodny instynkt co do "jedenastek". Tak było i tym razem, piłkę uderzona w lewy górny róg bramkarza świetnie broni Migała i po raz kolejny udowadnia że zna się na rzeczy. W 70 minucie na boisku melduje się Ćwieczkowski zmieniając Podziewskiego. Wchodzący gracz zaraz po wejściu popisał się niesamowitym odbiciem piłki twarzą, co wzbudziło zachwyt wśród kibiców zgromadzonych na meczu. W kolejnym ataku Kuźnia rozochocona, atakuje dużą liczba zawodników zapominając o bronieniu, na ich nie szczęście piłka trafiła pod nogi kapitana gości, ten zagrywa do Pachury, który pokonuje po raz trzeci w dzisiejszy meczu. Na tym jednak Miachał nie zaprzestał, bo po nie szablonowej wymianie piłki przez Bekacza Jańca i Sieronia, w której ten pierwszy zagrał piętą do trzeciego, a drugi uruchomił prostopadłym podaniem Pachurę. Michał jak to ma w zwyczaju, minął bez problemu bramkarza i mierzonym strzałem z metra ustala wynik spotkania na 0:7.

Arbiter od razu po tym golu zakończył spotkanie, a Czarni usłyszeli słowa pochwały od trenera, który zaraz po podziękowaniach udzielił wywiadu reporterce, która widocznie dała się uwieść urokowi jaki drzemie w tej jakże charyzmatycznej osobie. Gdy coach udzielał wywiadu, zawodnicy udali się do szatni. Widocznie byli tak zszokowani postawą swojego trenera, że zapomnieli o tradycyjnym, chóralnym okrzyku. Jednak chwila zapomnienia nie trwała długo i zaraz potem wszyscy obecni na stadionie usłyszeli głośne śpiewy.

do góry więcej wersja klasyczna
Wiadomości (utwórz nową)
Brak nieprzeczytanych wiadomości