Przybysz: Wolę pomagać to na boisku, nie poza nim
Bramkarz Patryk Przybysz odpowiedział na pytania po wygranym meczu z LKS Chlebnia w 18. kolejce Decathlon V Ligi.
Przed meczem z LKS Chlebnia trener Damian Politański musiał nieźle się nagłówkować żeby ustawić wyjściową jedenastkę. Szkoleniowiec nie mógł skorzystać z pauzujących za kartki Macieja Blechmana i Jana Wojtasika, a na ostatnim treningu dolegliwość zgłosił Marcel Kopeć. Jednak największy cios spadł na zespół na poniedziałkowych zajęciach, gdy kontuzji doznał Michał Orowiecki. Jak zareagował zespół w tej trudnej sytuacji dla Michała?
Zacznijmy od Michała, któremu ja, jak i cała nasza drużyna życzymy dużo zdrowia i szybkiego powrotu na boisko. Jesteśmy z Tobą Michał! Postaramy się dorzucić „cegiełkę”, abyś jak najszybciej wrócił tam gdzie twoje miejsce, czyli boisko. O kulisach kontuzji może nie będę wspominał, bo to był dla nas naprawdę smutny wieczór. To duży cios dla Michała jak i całego zespołu. Wracając do spotkania w Chlebni, ale również do starcia z Podlasiem, w którym trener również miał spory ból głowy, kontuzje i zawieszenia nie wytrąciły nas z naszych założeń i celów - czyli regularne punktowanie, zbliżenie się do czuba tabeli i ucieczka przed tymi którzy są tuż za naszymi plecami. Mamy mocną kadrę, która sprostała zadaniom i teraz cieszymy się z sześciu punktów po dwóch kolejkach. Już jesteśmy myślami przy kolejnym wyzwaniu – meczu z wiceliderem LKS Promna. Postaramy się o rewanż za porażkę w pierwszej rundzie.
Inauguracyjny mecz rozpocząłeś na ławce, ale ta jednomeczowa przerwa nie wpłynęła na twoją dyspozycję. Jak opisałbyś przebieg meczu z LKS Chlebnia?
Miałem rozmowę na temat meczu z Podlasiem z trenerem, jak i kolegami, z którymi rywalizuję o miejsce między słupkami. Uznaliśmy, że najważniejsze jest dobro zespołu, nawet jeśli moja pomoc polega na pozostaniu na ławce. Jak każdy chciałbym grać w każdym meczu i wciąż pracuję oraz będę pracował na to, żeby takie sytuacje już się nie zdarzyły. Najbardziej lubię pomagać na boisku, nie poza nim. Mecz z Chlebnią nie należał do łatwych, nie tylko ze względu na wysoką jakość drużyny przeciwnej, ale też warunki boiska i kuriozalne decyzje sędziego. Jak zawsze zaczynamy mecz na mocnej intensywności - stwarzamy sobie trzy stuprocentowe sytuacje, po których możemy prowadzić, ale wykorzystujemy ich. Co prawda po jednej z nich wreszcie padła bramka, ale z nieznanych przyczyn sędzia dopatrzył się faulu na bramkarzu Chlebni. Druga połowa zaczęła się ospale, a po dwóch minutach po rozpoczęciu tracimy bramkę. Nie po raz pierwszy w tym sezonie gol rywala zadziałał na nas motywująco. Szybka odpowiedź i wykorzystanie znacznie trudniejszych sytuacji niż tych z pierwszej odsłony, pozwoliło nam na wywiezienie trzech punktów z trudnego terenu.
Wygrane w takim meczu jeszcze bardziej budują zespół. Parafrazując dziennikarskie porzekadło: w wasze oczy zajrzało widmo awansu.
Apetyt rośnie w miarę jedzenia! Nic nie musimy, a jedynie możemy. Patrząc na szatnie i sztab widzę motywacje i chęć udowodnienia sobie ze potrafimy tego dokonać. Jeżeli będziemy pracowali tak samo jak do tej pory, być może nagrodą będzie to na co po cichu liczą nasi kibice oraz nasza kadra.
fot. LKS Chlebnia
WSPIERAJĄ NAS: