Makulec: Nie mieliśmy siły przebicia
Marcin Makulec odpowiedział na pytania po przegranym 1:2 meczu z KS Łomianki w 7. kolejce Football Masters Ligi Okręgowej.
Zapytam ciebie o przebieg meczu. Prawda jest taka, że przegrywamy po bramkach „z niczego”. Pierwsza bramka z dystansu w 30. sekundzie spotkania, a drugi gol pada słabo wykonanym rzucie rożnym przez rywali...
Wychodzimy z założeniem, że od początku jesteśmy skoncentrowani. Zaczęliśmy w swoim stylu, czyli długim podaniem. Tym razem straciliśmy piłkę i dostaliśmy bramkę zza pola karnego w pierwszej akcji meczu i musieliśmy inaczej sobie poukładać ten mecz w naszych głowach. W miarę szybko się pozbieraliśmy i doprowadziliśmy do wyrównania, a kwestią czasu wydawało się, kiedy strzelimy drugą bramkę, ponieważ rywal się cofnął. To my stwarzaliśmy sytuację, a strzelił rywal – piłka gdzieś się „zaplątała” po wrzutce z rożnego, straciliśmy na 1:2, a później rywal mądrze się bronił.
Żeby nie było rozmowy tylko „na smutno”, pomówmy też o środowym meczu z Polonią. W Warszawie zdominowaliśmy rywala, mimo że wydawał się równie mocny jak Łomianki.
Wydawał się nawet mocniejszy, bo mieli „spady” z trzeciej ligi. Tam wyszliśmy bardziej pobudzeni już od samego początku, bardziej agresywni, każdy sobie podpowiadał, motywowaliśmy się. Mecz się świetnie ułożył, a ładną bramką popisał się „Piotrzko”. Dużo dały też zmiany w drugiej połowie. Ale przede wszystkim wyszliśmy z innym podejściem na rywala.
Właśnie, na wyjazdach punktujemy, nie tracimy bramek, z kolei u siebie nie jest już nam tak łatwo. Jest coś na rzeczy, czy to kompletny przypadek?
Nie wiem, trener to bada już od dłuższego czasy. Powtórzyło się to, że przegrywamy mecze my sami z sobą, a nie z rywalem na boisku. Umiejętności są, co pokazały dwa wcześniejsze mecze, natomiast potem wkrada się marazm, blokada w głowach i nie mamy siły przebicia. Dziś też mieliśmy przebłyski, przy wyniku 1:1 mieliśmy mecz pod kontrolą, tworzyliśmy sytuacje. Dostajemy gola „z niczego” i już wtedy brakuje pomysłu na strzelenie bramki.
WSPIERAJĄ NAS: