Bracia Macioszek: Ponownie do jednej bramki
Michał i Rafał Macioszkowie odpowiedzieli na pytania po wygranym meczu z Milanem Milanówek w 29. kolejce Decathlon V Ligi.
W tej rundzie rozegraliście już kilka meczów o dużym ciężarze gatunkowym i wychodząc z nich zwycięsko wspięliście się na sam szczyt tabeli, choć rywale są tuż za Wami. Czy przed meczem z mocnym Milanem dało się odczuć presję w szatni? Jakie było nastawienie trenera i kolegów z szatni?
Michał Macioszek: To prawda, rozegraliśmy w tej rundzie kilka ciężkich meczów, ale były one dla nas ciężkie wyłącznie na papierze. My uwielbiamy spotkania z bardzo silnymi zespołami, w których każdy musi dać z siebie 100%, wejść na swój najwyższy poziom i zagrać kompletny mecz. Byliśmy bardzo mocno zmotywowani i tylko czekaliśmy na pierwszy gwizdek. Przy okazji naszej ostatniej rozmowy, która miała miejsce bodajże po siódmej kolejce, mieliśmy na koncie 3 wygranych z rzędu. Wtedy sam zaznaczyłeś, że były to teoretycznie słabsze zespoły, a ja odpowiedziałem, że jesteśmy w stanie wygrać praktycznie z każdym zespołem w tej lidze i z każdym możemy rywalizować jak równy z równym. Teraz rozmawiamy ponownie, a nasza pozycja w tabeli jest potwierdzeniem moich słów z początku sezonu. A czy była presja? Nie, ponieważ mało kto po czterech pierwszych kolejkach spodziewał się, że przed ostatnią kolejką „Józa” będzie na pozycji lidera. Plan przed sezonem był jasny – spokojne utrzymanie.
Rafał Macioszek: Podobnie jak brat, nie odczuwałem presji i myślę że reszta zespołu i sztab szkoleniowy także nie. Nie było też potrzeby, by studzić naszych głów. Przed meczem z Milanem mieliśmy świadomość z jak trudnym rywalem przyjdzie nam się mierzyć. Mieliśmy jasny cel - wygrać, dopisać trzy punkty i pozostać liderem. Przez cały tydzień byliśmy w dobrych nastrojach przed tą kolejką. Cieszyliśmy się, że w tym końcowym momencie sezonu wszystko jest w naszych rękach. Ponadto trener Damian Politański zawsze potrafi powiedzieć przed meczem kilka słów, które dodatkowo motywują.
Przez parę sezonów graliście razem w Wildze Garwolin i Hutniku Huta Czechy. Po półtora roku przerwy znów reprezentujecie barwy tego samego klubu. Rafał, jak przekonywał Cię starszy brat, abyś dołączył do Józefovii? Michał, czy długo trzeba było zachęcać Rafała, do przenosin nad Świder?
RM: To trochę długa historia, ale postaram się ją skrócić. Rozmawialiśmy już rozmowę latem, że fajnie było by jeszcze wspólnie zagrać. Michał mówił: „Dawaj do Józefovii, znajdzie się dla Ciebie miejsce”. Wtedy byłem jednak jeszcze zawodnikiem Piaseczna i nie myślałem jeszcze nad transferem. Temat na poważnie powrócił w czasie przerwy zimowej. Pojawiła się myśl nad zmianą klubu, również ze względów prywatnych. Czasami bywałem na meczach „Józy” i śledziłem poczynania brata. Wiedziałem, że zespół będzie walczyć o awans. Znałem też kilku chłopaków z życia pozasportowego. Michał "pobawił" się w menadżera, przedstawił mi dodatkowe argumenty, odbyłem kilka rozmów z Damianem Politańskim i teraz jestem szczęśliwy, że dołączyłem do Józefovii.
MM: Graliśmy już w przeszłości z Rafałem. W Wildze był to tak naprawdę tylko krótki epizod, gdzie bardzo mało czasu razem spędziliśmy na boisku. Natomiast w Hutniku już trochę pograliśmy i nie ukrywam, że było mi szkoda gdy odchodziliśmy do innych zespołów. Wyszło nam to jednak na dobre, bo Rafał ograł się na wyższym poziomie i znów spotkaliśmy się w jednym zespole, walcząc o jeden cel. Nie ukrywam, że musiałem go „pomęczyć” dłuższą chwile, żeby zdecydował się na przenosiny do Józefowa. Głównie przez to, że miał inną prace i myślał nawet, czy nie odpuścić poważnego grania. Na szczęście udało mi się go przekonać i teraz już nie myśli, żeby „wieszać buty na kołku”, ani żeby opuścić nasze szeregi. Pomysł sprowadzenia Rafała rzucił trener słowami: „Dawaj brata do nas”. Stwierdziłem - dlaczego nie, Każdy wiedział jakim jest zawodnikiem i że będzie dla nas solidnym wzmocnieniem. Zacząłem go przekonywać, a chłopaków z „Józy” już trochę znał i wiedział, że na pewno się tu odnajdzie.
Na koniec opowiedzcie proszę, którą boiskową cechę brata zaimplementowalibyście do swojej gry?
RM: Na pewno nie chłodną głowę, bo Michał ostatnio często się „grzeje” na boisku! A tak na poważnie to mocno rozwinął swoją grę przez ten czas gry w Józefowie. Myślę, że mógłbym „wziąć” od niego odbiór piłki i przerzuty.
MM: Nie lubiłem nigdy przyznawać, że młodszy brat jest w czymś lepszy, ale jeśli miałbym coś wybrać to myślę, że spokój i luz, który mu towarzyszy gdy ma piłkę oraz kontrola nad nią. Widać, że mu nie przeszkadza. Jak niektórzy mówią - widać w nim trochę „Pana Piłkarza”!
WSPIERAJĄ NAS: