Kryzys Darpolu Barzowice trwa. Podopieczni Artura Wierzbowskiego doznali piątej kolejnej porażki wyraźnie ulegając na własnym boisku Saturnowi Mielno 0 : 4 ( 0 : 1 ).
Przed meczem z Saturnem Mielno bagaż czterech kolejnych porażek oraz obsunięcie się w dół ligowej tabeli nie nastrajało zbyt optymistycznie. Humor poprawiał powrót do gry Kołacza, Kuzemczaka, Głuszka, Krajewskiego i Kasprzykowskiego, co w znaczny sposób zwiększało pole manewru trenerowi Darpolu.
Początek spotkania ponownie przypominał poprzednie dokonania Barzowiczan. Mecz nie zdążył się tak naprawdę rozpocząć, a gospodarze już musieli odrabiać straty. Zbyt długa zabawa z piłka przed własnym polem karnym w wykonaniu Głuszka, zakończyła się stratą, a następnie sytuacją sam na sam z Kołaczem, którą bezwzględnie wykorzystał napastnik Saturna. Ponownie, dopiero utrata bramki wyrwała gospodarzy z letargu i w kolejnych minutach to oni byli stroną dominującą. Zawodnicy z Barzowic w bardzo krótkim czasie mogli doprowadzić do wyrównania po tym jak po bardzo dobrym podaniu Krajewskiego w sytuacji sam na sam znalazł się Wojciechowski. Napastnik Darpolu dostrzegł wyjście bramkarza na przedpole i zdecydował się na lobowanie. Niestety po jego uderzeniu futbolówka trafiła w poprzeczkę i spadła tuż przed linią bramkową wracając do gry. Kilka minut później dogodne okazje mieli także Grecki oraz Lorent, ale żaden z nich także nie zdołał umieścić piłki w siatce. W przekroju całej pierwszej połowy zdecydowanie lepiej prezentowali się podopieczni Artura Wierzbowskiego, ale ponownie brak skuteczności sprawił, że na przerwę zeszli z niekorzystnym wynikiem.
Na drugą część spotkania gospodarze wyszli mocno zmotywowani. Niestety wystarczyło jedno złe zagranie Szopińskiego na połowie Saturna oraz brak jakiejkolwiek asekuracji w obronie, aby z zawodników Darpolu zeszło całe pozytywne nastawienie. Szybka kontra w wykonaniu zawodników z Mielna zakończyła się ostatecznie strzałem do pustej bramki w wykonaniu Wojtasia, co całkowicie podłamało gospodarzy. Tym bardziej, że po chwili, przy biernej postawie defensywy, Kołacz musiał po raz trzeci wyjmować piłkę z siatki. W kolejnych minutach przewaga gości nie podlegała dyskusji. Mając trzy bramki przewagi grali na dużym luzie, a to przekładało się na okazje podbramkowe, tym bardziej, że gospodarze z minuty na minutę coraz bardziej opadali z sił, a efektem tego, przepaść między formacją obronną a ofensywną i brak asekuracji zarówno na środku jak i na skrzydłach. Sytuacja ta zbytnio nie zmieniła się w kolejnych minutach, po wejściu na plac kolejnych zawodników i tak naprawdę celem zawodników Darpolu było zdobycie chociażby kontaktowej bramki oraz zakończenie meczu z twarzą, bo na jakiekolwiek punkty nie było najmniejszych szans. Najbliżsi umieszczenia piłki w siatce byli Kuzemczak oraz Krajewski, ale pomimo dobrych uderzeń nie zdołali skierować piłki w światło bramki. Niestety po raz czwarty, tuż przed końcowym gwizdkiem, udało się to przyjezdnym, którzy postawili kropkę nad "i" pokazując, że środowa wygrana w Okręgowym Pucharze Polski z Astrą ustronie Morskie (5:2), nie była dziełem przypadku.
Wysoko porażka nie jest dziełem przypadku. Ciągła rotacja w składzie i brak formy ma swoje przełożenie na końcowy wynik. W tym dniu każdy z zawodników Darpolu popełnił zbyt dużo błędów i niestety były one bardzo kosztowne, tym bardziej, że w ostatnim czasie ciężko liczyć, że przypadku straty piłki znajdzie się inny zawodnik, który ten błąd naprawi. Ofensywne zapędy Barzowiczan dają o sobie znać coraz bardziej i można dostrzec, że większość zawodników zapomina, że to właśnie utrzymanie czystego konta powinno być celem nadrzędnym. Tym bardziej, że i pod względem skuteczności zawodnicy Darpolu są na szarym końcu wśród ligowej stawki.
Skład Darpolu: Kołacz - Pituła (70' Kasprzykowski), Głuszek, Kuzemczak, Tepurski - Lorent (70' Suchta), Szopiński, Krajewski, Kasiński (70' Ordak) - Grecki (55' Umiński), Wojciechowski
Żółte kartki: Szopiński, Kasprzykowski