Dość ciekawe spotkanie można było obejrzeć dziś na Pinku. Trochę nieoczekiwanie stawiliśmy opór znacznie wyżej notowanej drużynie rezerw Zagłębia Sosnowiec. Ale zacznijmy od początku. Spotkanie zaczęło się od ataków gości, Strażak skupiał się na wyprowadzaniu groźnych kontr. Po dwóch z nich Łukasz Juzoń znalazł się sam na sam z bramkarzem, jednak bramki nie ujrzeliśmy. Co się odwlecze to nie uciecze. W 23 minucie Kamil Skręt spróbował ponownie prostopadłego podania do Juzonia, obrońca niefortunnie interweniował i pokonał daleko wysuniętego bramkarza. W 32’ mamy już 2:0. Piotrek Kacprowicz wyrzuca piłkę z autu do Juzonia znajdującego się w polu karnym, ten się obraca i umieszcza piłkę w siatce. Po tym golu Zagłębie rusza do odrabiania strat. Udaje im się to już w 34’, a strzelcem jest Jan Janosz. Sześć minut później mamy już remis. Karol Barański fauluje w polu karnym i mamy „jedenastkę” wykorzystaną przez Bartłomieja Zelka. Gospodarze idą za ciosem. Tym razem to nam sędzia dyktuje rzut karny po zagraniu ręką. Łukasz Juzoń jednak tej dogodnej sytuacji nie wykorzystuje. W 43 minucie znów prowadzimy. Błąd bramkarza wykorzystuje ponownie Juzoń. Z takim rezultatem kończymy pierwszą połowę.
Druga część meczu to już zdecydowana przewaga młodych piłkarzy z Sosnowca. Czego dowodem są trzy strzelone bramki. Najpierw w 65’ Barańskiego pokonuje rezerwowy Szymon Stach, a już 5 minut później Zagłębie wychodzi na prowadzenie. Dobrym strzałem z okolic linii pola karnego popisuje się Jan Janosz. Zagłębie nie poprzestaje na jednobramkowym prowadzeniu i dokłada kolejną, zdobytą głową przez Michała Szczepańskiego po wrzutce w 75 minucie. Pomimo kolejnych sytuacji dla gości wynik nie ulega zmianie i przegrywamy 3:5.
Podsumowując był to dobry mecz w naszym wykonaniu, zdecydowanie lepszy niż poprzedni przegrany z Giebłem. Postawiliśmy dość trudne warunki Zagłębiu, musieli się trochę z nami pomęczyć. Widać w drużynie Strażaka potencjał, dobry to prognostyk do kolejnych meczów ligowych.