Warszawska Wytwórnia Wódek "Koneser", to jedno z najbardziej rozpoznawalnych miejsc stołecznej Szmulowizny. Jednak w sobotnie przedpołudnie, dla nas, najważniejszy był obiekt przy ul. Kawęczyńskiej 44. Równo o 10:30 rozpoczęliśmy spotkanie z AKS Zły Warszawa. Faworytem byli gospodarze, którzy wcześniej zdecydowanie pokonali Orła Parysów i Burzę Pilawa. Dodatkowo byli wspierani przez liczną grupę aktywnych kibiców. Liczyliśmy na sprawienie niespodzianki i było bardzo blisko.
Już w 6 minucie spotkania, w bardzo trudnej sytuacji strzał na bramkę gospodarzy oddaje Sławek Jakubczyk. Bramkarz AKS-u zdołał obronić ten strzał, ale piłkę sparował na "długi słupek", co stworzyło nam doskonałą okazję na zdobycie bramki. Niestety szybszy od Tobiasza Sokalskiego okazał się obrońca Złego i wybił piłkę z pola karnego.
Sławek Jakubczyk oddaje strzał z ostrego kąta.
Z biegiem czasu, to jednak AKS zaczął przeważać, raz po raz zagrażając bramce, w której stał Tomek Blicharski. W najgroźniejszej z nich piłkę na linii bramkowej zatrzymał nie kto inny jak Krzysiek Niedźwiadek. W środku pola duet Wrzoskiewicz-Tarasewicz dwoił się i troił by skonstruować akcje ofensywne, ale przeciętnie dysponowane w pierwszej połowie skrzydła nie pozwalały zbyt często zabrać się pod bramkę gospodarzy. Pomimo wyraźnej przewagi zawodnikom Złego nie udało się wyjść na prowadzenie i do przerwy rezultat brzmiał 0:0.
Na drugą połowę wyszliśmy z jedną zmianą personalną, co dość wyraźnie poprawiło grę do przodu. Mimo to, nasz zespół pozostawał bezskuteczny w strefie ataku. Obie ekipy bardzo chciały wygrać to spotkanie, a czas działał na niekorzyść obu zespołów. W grze było widać, że punktami nikt nie chce się dzielić, jednak to gracze AKS-u potrafili tego dnia zagrać bardziej zdecydowanie w odbiorze. Po jednym z nich, najlepszy zawodnik Złego Elias Shehadee, przeprowadził przykry w konsekwencjach rajd zakończony rzutem karnym. Tomek Blicharski co do zasady broni karne, ale w dwóch meczach pod rząd, to nawet Donnarumma nie obronił. Na 3 minuty przed końcem regulaminowego czasu gry gospodarze objęli prowadzenie, które udało im się utrzymać do końca spotkania.
Kamil Makowski w walce o piłce z zawodnikiem AKS-u.
Ta sobota miała gorzki smak. Chociaż nie byliśmy w życiowej formie, to jednak liczyliśmy na 3 punkty. Na osłodę pozostała nam wizyta w pobliskiej wytwórni wódek.
Na zawodnika meczu znowu zapracował sobie Łukasz Wrzoskiewicz. Pracował mocno w strefie środkowej boiska, szukał gry do przodu, wspomagał obronę. Był jednym z nielicznych, poza Krzyśkiem Niedźwiadkiem i Tomkiem Blicharskim, którzy przez cały mecz aktywnie komunikowali się z resztą zespołu. Już w najbliższą niedzielę gramy z równie silną, o ile nie silniejszą, drużyną KS Glinianka. Chcemy zagrać jeszcze lepsze zawody. Trzymajcie za nas kciuki!!!