Po bardzo zaciętym i niezmiernie emocjonującym meczu, niestety smutni wracaliśmy do naszych domów. Chociaż po pierwszej połowie, po której prowadziliśmy 2:0, nic nie zapowiadało, że przegramy mecz. Mogliśmy prowadzić więcej. Mieliśmy poprzeczkę po pięknym strzale Igora i kilka stuprocentowych sytuacji. Hutnik też groźnie atakował, ale w 1-szej połowie nasza obrona grała bardzo pewnie, rozbijając ataki przeciwnika. W drugiej połowie na boisko weszły "wieżowce" Hutnika, czyli 2 chłopców, którzy zupełnie nie wyglądali na rocznik 2006. Przerastali wszystkich naszych zawodników minimum o całą głowę. Wagowo też nasi wyglądali przy nich jak chucherka. W każdym razie obaj panowie strzelili nam 5 bramek i jak to się mówi, było pozamiatane. My się oczywiście nie poddaliśmy. Walczyliśmy zażarcie o każdą piłkę, o każdy centymetr boiska. Niestety zejście z boiska świetnego w 1 połowie Marcina i kontuzja równie dobrego Bartka, utrudniła nam sytuację w grze obronnej. Eksperymentalne ustawienie w tej formacji, plus rajdy hutnikowych "wieżowców" szybko doprowadziły do zmiany wyniku. Gdy przegrywaliśmy 2:3, mieliśmy kilka sytuacji. Igor strzelał z wolnego, Aleks minął się minimalnie z piłką pół metra od bramki przeciwnika, Bartek wypracowywał sobie kilka sytuacji, ale w ostatniej chwili przed oddaniem strzału był blokowany przez ... tak, przez hutnikowego "wieżowca".
No cóż, trochę żal tego meczu. Z drugiej strony jestem NIEZMIERNIE zadowolony z postawy całego zespołu. Na pochwałę zasługują wszyscy chłopcy, mimo że kilku pogubiło się w 2 połowie. Mecz na pewno zaprocentuje w przyszłości. Na pewno też będzie miał udział w budowaniu charakteru naszych chłopców. Tak hartuje się stal, w ciężkich warunkach, z trudnymi przeciwnikami, w niesprzyjających okolicznościach.