Relacja z meczu

Autor:

Redakcja serwisu

Utworzono:

29.08.2015

Już po 10 minutach na stadionie w Gdyni powinno być 0:2. W 9 minucie Szymon Sobczak idealnie wrzucił z lewego skrzydła do Macieja Kowalczyka. Nasz atakujący pięknie zgasił sobie piłkę na klatce piersiowej i... spudłował z 7 metrów nad poprzeczką. Chwilę później Sobczak znalazł się sam przed Konradem Jałochą. Bramkarz Arki popełnił błąd przy wyprowadzaniu piłki, lecz zdołał się pozbierać i naprawił go.

Zanim MKS odnotował kolejną "setkę", naszych chłopców postraszył Paweł Abbott. Napastnik w żółto-niebieskim stroju trafił w słupek po kapitalnym dograniu Michała Nalepy. Działo się to w 21 minucie, a opisana wcześniej akcja naszych 5 minut po tym. Michała Kojdera idealnie obsłużył Rafał Niziołek, futbolówka znów jednak pofrunęła w chmury. Kojder próbował ponownie, tym razem z dystansu, ale Jałocha był dobrze ustawiony i znów zachował czyste konto.

- Dziwne było to pół godziny meczu. Niby Arka ma przewagę, a swoją wymarzona setkę miał Abbott, ale to goście odgryzają się częściej. Wykorzystując błędy w ustawieniu i straty stworzyli sobie już 3-4 bardzo groźne akcje - pisał w swym meczowym sprawozdaniu portal ekstraklasa.net. Zaraz po tym przyszło nieszczęście i gospodarze rozmontowali naszą defensywę po akcji Marcina Warcholaka i Marcusa Da Silvy. Wyrok z 10 metrów efektownym strzałem pod poprzeczkę wykonał Abbott i mógł celebrować swoją charakterystyczną "cieszynkę".

Podopieczni Grzegorza Nicińskiego poszli za ciosem. Następną okazję po dośrodkowaniu z rogu miał Alan Fialho, jednak uderzenie głową minęło prawy słupek kluczborskiej bramki. Jeszcze przed przerwą paść mogło wyrównanie. Wspomniany wyżej Fialho dał fory Sobczakowi, a 1:1 nie zapaliło się tylko dlatego, że Jałocha ofiarnie przyjął ten cios dosłownie między oczy.

Strony się zmieniły, nie zmieniło się nastawienie drużyny z Wybrzeża. Bohaterem 50 minuty został Oskar Pogorzelec. Jak reprezentant Polski wyciągnął strzał Da Silvy, wie tylko on sam. Kot, gepard, tygrys, a może wszystko w jednym skoczyło na piłkę, którą nie jeden widział już w siatce. Od tego momentu obraz gry trochę się zmienił, nasz zespół bardzo dobrze operował piłką i mógł się podobać, szczególnie w środku pola.

Zasłużona nagroda przyszła w 78 minucie. Ty razem "Kojdi" użył nie nogi, a głowy i skutecznie wykorzystał dośrodkowanie Marcina Nowackiego, karząc niejako wiozących wynik "Arkowców". Przełomowa dla losów spotkania mogła okazać się 85 minuta. Przed ogromną szansą na zapakowanie do autokaru trzech punktów stanął wprowadzony po przerwie Piotr Giel. Tym razem rolę Supermana odegrał Jałocha i uratował tak naprawdę punkt dla gdynian. Ostatni szturm faworyta meczu nad morzem niewiele zmienił. Oczko brane przez nas dziś w ciemno, pozostawiło tylko swoistego rodzaju niedosyt.

do góry więcej wersja klasyczna
Wiadomości (utwórz nową)
Brak nieprzeczytanych wiadomości